Zadzwoń do nas: 77 455 55 46    E-mail: parafia@ppp.opole.pl

W tym roku nasze Marianki wyjechały na obóz do Zakopanego. Sześciodniowy wypoczynek w Tatrach dał im wspaniałe przeżycia i wspomnienia. Wiele szlaków zostało „zaliczonych”. Te dni były dla nich wakacyjną przygodą z górami. Zregenerowały siły na nadchodzący rok szkolny. Chociaż górskie ścieżki bywały męczące, to jednak po dotarciu do celu nikomu nie brakowało entuzjazmu: „jesteśmy dumne, że tak wysoko zaszłyśmy”. W drodze zawsze na twarzach uśmiech towarzyszył. Wszyscy odkrywali piękno tych miejsc. Marianki dzielnie zdobywały szczyty, pagórki, wzniesienia, doliny. Najpiękniejsze jest to, że mogły się nacieszyć naturą i wdychać czyste, górskie powietrze, czuć zapach drzew, powiew świeżego powietrza kiedy budziły się rano. Dziewczęta poznawały swoje możliwości, swoją wytrzymałość, a i nowe przyjaźnie narodziły się w górach.
Dzień pierwszy

 Piąta rano - zbiórka przed kościołem Przemienienia Pańskiego. Bagażniki dwóch samochodów wypełnione po brzegi walizkami i plecakami. Pożegnanie z rodziną, modlitwa o szczęśliwą podróż, błogosławieństwo ks. Wojciecha i w drogę! Towarzyszyli nam: siostra Faustyna, Piotr, kleryk Dawid oraz kleryk Tomek. Pobudka była dość wczesna, więc w samochodach było sennie i cicho „jak makiem zasiał”. Dopiero na postoju buzie zaczęły się otwierać. Każdy zjadł swoje śniadanie i dalej w drogę. Podróż była długa, ponad 4 godziny! Wreszcie pojawiły się góry, Zakopane i „nasz” pensjonat. Po ciepłej herbacie od gospodarzy wyszliśmy na spacer po Zakopanem. Zwiedziliśmy kilka pięknych kościołów: p.w. Świętej Rodziny na Krupówkach, przy ulicy Kościeliskiej -  przepiękny, stary, drewniany kościółek p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej z zabytkowym cmentarzem, na którym spoczywają znani autorzy bajek (m.in. Kornel Makuszyński) i nie tylko, Parafia Tatrzańska Świętego Krzyża oraz nowoczesny, w góralskim stylu kościół NMP Niepokalanej Objawiającej Cudowny Medalik na Olczy. Każdy z nas dostał taki medalik. W każdym kościele była chwila na modlitwę. Potem jeszcze obowiązkowy spacer po Krupówkach. Jedni kupowali pamiątki, inni objadali się lodami lub goframi. Dzień zakończył się mszą świętą, a po powrocie do pensjonatu była pyszna obiadokolacja i do  łóżek!

Dzień drugi

Wczesna pobudka, śniadanie, pakowanie w małe plecaki suchego prowiantu, wody i w góry! Z rana przyjechał do nas jeszcze kleryk Przemek i Jacek, którzy dowieźli kolejną Mariankę. W planie na dzisiaj - Kopa Kondracka. Busem podjechaliśmy do Kuźnic. Stamtąd pieszo do Polany Kalatówki. Następnie niebieski szlak zaprowadził nas na Halę Kondratową. W tym miejscu pożegnaliśmy pięć osób, których zmęczenie zmusiło do powrotu do pensjonatu. Reszta szła dalej. Z Doliny Kondratowej przeszliśmy szlakiem zielonym do Przełęczy pod Kopę Kondracką. Udało się zdobyliśmy Kopę Kondradzką, 2005 m.n.p.m. Potem oparci o słup graniczny między Polską a Słowacją (a mówią, że nie można być w dwóch miejscach na raz) mieliśmy chwilę na złapanie oddechu i zjedzenie posiłku. Po krótkiej przerwie, kiedy już schodziliśmy żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki zaczął padać deszcz. Zejście było strome i śliskie. Nie było osoby, która się nie poślizgnęła. Wszyscy zabraliśmy ze szlaku trochę błota do domu. Ale to nikomu nie zepsuło humoru, nadal było wesoło, chociaż brudno i mokro. Busem wróciliśmy do pensjonatu, gdzie czekała na nas pyszna kolacja. Po kolacji, kto miał jeszcze trochę siły, poszedł na mszę świętą. Po powrocie z kościoła śpiewaliśmy, a jednocześnie żegnaliśmy kleryka Tomka i Dawida, którzy z rana mieli wyjechać do Opola. Po zabawie jedni poszli spać, a innych śmiechy i chichy było słychać na cały dom. Ale przecież trzeba się wyszaleć!

Dzień trzeci

Z rana kleryk Tomek i kleryk Dawid wyjechali do Opola. A my po miłej (?), wczesnej pobudce mieliśmy mszę świętą na tarasie. Mszę odprawił ks. Grzegorz. Następnie zjedliśmy śniadanie. „Nasz przewodnik” Piotrek oświadczył, że dzisiaj zdobywamy Czerwone Wierchy…To był żart. Czerwone Wierchy będziemy zdobywać za rok (może), a tym razem wyprawa do Doliny Kościeliskiej i Jaskini Mroźnej. Wyruszyliśmy szlakiem zielonym. Po drodze mijaliśmy Kapliczkę zbójnicką, przy której pomodliliśmy się. Dalej prowadził nas czarny szlak. W połowie drogi zaczął padać deszcz. Już przy wejściu do Jaskini Mroźnej poczuliśmy zimny powiew z głębi. W jaskini było zimno i mroczno. Czasem trudno było przejść pod skałami i musieliśmy się prawie czołgać. Jednak zabawnie było, ale gdy zobaczyliśmy wyjście, ucieszyliśmy się. Postanowiliśmy jeszcze pójść do schroniska ORNAK. Tam każdy z nas wypił mleczną, ciepłą czekoladę lub zjadł przepyszną szarlotkę. Wracając, mijaliśmy strumyk, a na środku tego strumyka pływała kora drzewa. Dla zabawy wyznaczyliśmy sobie cel, żeby dojść do tego kawałka drewna. Próbowaliśmy tego dokonać nie mocząc nóg, ale nie udało się. Kilka osób zrezygnowało, a reszta zawzięcie, trzęsąc się z zimna, boso rwała do kory. Po wyjściu ze strumienia i  wysuszeniu się, człapaliśmy dalej. Doczłapaliśmy do samochodu, którym wróciliśmy na kolację do pensjonatu. A po kolacji zrobiliśmy karaoke. Naśpiewaliśmy się za wszystkie czasy, aż gardło bolało. I tak zakończyliśmy nasz wspaniały dzień. Nie pozostało nic więcej, tylko łóżko…

Dzień czwarty

Pobudka! Msza święta na tarasie. Po wspólnej modlitwie zjedliśmy pyszności przygotowane przez gospodarzy. W programie na dziś – Gubałówka. Samochodem podjechaliśmy do Krupówek, stamtąd ruszyliśmy pieszo w stronę wyciągu krzesełkowego na Butorowy Wierch. Przeszliśmy drogą Jana Pawła II na Gubałówkę. Wstąpiliśmy do kaplicy Matki Boskiej Różańcowej na krótką modlitwę. Potem był czas wolny. Na Gubałówce jest wiele sklepików z pamiątkami i są też baranki (żywe!). Miło było. Z Gubałówki schodziliśmy pieszo. Po deszczu było bardzo ślisko. W połowie drogi zrobiliśmy konkurs, kto pierwszy sturla się w dół (oczywiście po trawie). Kilka osób odważyło się. Potem byli mokrzy i brudni. Ale to nic! Przecież czeka na nas basen! Od  początku dnia wszyscy tylko w głowie mieli „basen, basen”. Na basenie rzuciliśmy się na zjeżdżalnie. Było ich mnóstwo, do wyboru, do koloru. Cieplutka woda w jacuzzi. Było suuuper! Dwie godziny szaleństwa. Po powrocie - kolacja i znów karaoke. Na to siły zawsze się znajdą! W nocy, po ciszy nocnej wygłupów ciąg dalszy.

Dzień piąty

7:00 rano msza święta w kościele NMP Niepokalanej Objawiającej Cudowny Medalik. Po mszy  śniadanie. Dzisiaj wyprawa na Rusinową Polanę. Najpierw zielonym szlakiem, potem niebieskim doszliśmy do Polany pod Wołoszynem. Tak nam sprawnie to szło, że weszliśmy na  kolejny czerwony szlak, lecz w połowie drogi dwie osoby źle się poczuły i niestety trzeba wracać. Mieliśmy iść na Waksmundzką Rówień, ale zeszliśmy niebieskim szlakiem do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr. Tam był czas wolny. Dalsza droga to tylko schodzenie do głównej ulicy, gdzie czekał na nas samochód. Po drodze pomodliliśmy się, powygłupialiśmy się i tak nam czas minął. Wróciliśmy do pensjonatu na obiadokolację. Potem był film, a po filmie cisza nocna. To była nasza ostatnia noc, więc chyba wszyscy wiedzą co się robi?! Zielona noc! Pasta do zębów trafiła na twarz, ręce, nogi… tych co już spali.

Dzień szósty (ostatni)

Pierwsze, to umyć się z nocnej pasty. Drugie, to zejść na śniadanie, zrobić sobie kanapki na podróż i spakować się. Z trudem nam szło to pakowanie, ponieważ wszyscy chcieliby zostać jeszcze na parę dni. Ale cóż „wszystko co dobre, kiedyś się kończy”. Potem pakowanie bagaży do samochodów,  pożegnanie z gospodarzami i msza święta w Sanktuarium Fatimskim na Krzeptówkach. To dzień patrona kierowców, więc w kościele tłok. Po mszy Piotrek opowiedział nam historię powstania tego Sanktuarium. Pogoda brzydka, ciągle pada. Najwidoczniej Zakopane chce żebyśmy zostali i płacze za nami. W drodze powrotnej mieliśmy trzy postoje, w tym „zaliczyliśmy” McDonalds’a. Każdy zjadł frytki, kurczaczki i napił się coca-coli. Próbowaliśmy też zjeżdżać z mokrej zjeżdżalni. Po zabawie ruszyliśmy w drogę. Kochani kierowcy zawieźli nas szczęśliwie do domu. Do Opola! Pod kościołem już czekała rodzina. Marianki długo żegnały się ze sobą i nie mogły się rozstać. Miłe więzi narodziły się na obozie. Wszyscy zadowoleni i tak ma być! Już nie możemy się doczekać kolejnego wspólnego wyjazdu!

Jezu, dziękujemy Ci, że przez ten cały czas miałeś nas pod opieką i obdarzyłeś nas zdrowiem. Dziękujemy Ci za górską przygodę. Zawsze czuliśmy Twoją obecność. Ten czas będziemy mile wspominać. Dlaczego? Bo Ty byłeś z nami!

Dziękujemy też s. Faustynie, Piotrowi i klerykom za to, że byli z nami. Za wspólną zabawę i mile spędzony czas.  Z serca dziękujemy naszym gospodarzom pani Bogusi z Rodziną.